Witajcie!
Bez nowości i staroci nie ma dobrego wnętrza.
To takie moje prywatne, wnętrzarskie motto.
W takich po prostu najlepiej się czuję :)
A więc...
jest bez ;)
Bez bzu nie ma majówki!
Na szczęście obok domu mamy całkiem duże zasoby lilaka.
Wazon i taca znalezione w ubiegłym roku na targu staroci.
Udało się nam niedawno wybrać na małe buszowanie po starociach.
Wypad miał być typowo kobiecy, czytaj: bez ograniczeń czasowych, marudzenia,
ale jeden pan odkrył w sobie żyłkę poszukiwacza skarbów i wybrał się z nami.
Pomimo tego ;) udało się nam zdobyć parę miłych oku drobiazgów.
Na przykład te dwie małe lampki oliwne - 1 zł. za sztukę, co Wy na to?
Prawie cały kącik urządzony jest upolowanymi przedmiotami,
lampion w kształcie domku pokazywałam Wam w przedostatnim poście :)
A nowa jest sofa. Jeszcze Wam jej nie pokazywałam w pełnej krasie.
Kolor ma bardzo podobny do poprzedniej. Jest jednak zdecydowanie większa i wygodniejsza.
No i mieści sterty poduszek, które uwielbiam :)
Lubię, kiedy coś nowego przybywa do domu, kiedy wnętrzarsko coś się dzieje.
Czasem wystarczy drobiazg, żeby poczuć powiew świeżości
i na nowo odkryć stare kąty, miejsca, które się opatrzyły.
Rama ze zdjęciami to przykład, iż potrzeba jest matką wynalazku.
Bardzo podobały mi się duże ramy z kilkoma zdjęciami oprawionymi w passe partout.
Jednak kupno gotowych lub też zamówienie podobnych było dość kosztowne.
W końcu znalazłam ramki z surowego drewna w sklepie dla plastyków, pomalowałam je,
a następnie oddałam w ręce zaprzyjaźnionego szklarza.
Tym sposobem mamy duże (ja swoje i G. swoje) albumy ze zdjęciami z dzieciństwa :)
Jest i dobre wnętrze ;)
Jak ja lubię ten moment kiedy wracam do domu z zapasem pism wnętrzarskich,
parzę kawę i....
Cudownej majówki Kochani!
marta